Zostałem ukarany mandatem za wypoczynek na miejskim trawniku. W mojej miejscowości nie ma żadnych problemów, aby w upalne dni położyć się w takim miejscu na kocu i poczytać książkę. Czy przepisy regulują w jakiś sposób tę kwestię, czy pozostaje to do uznania funkcjonariuszy Policji i straży miejskiej?
Wszystkie sytuacje, w których może dojść do nałożenia mandatu (czy innej kary), muszą mieć podstawę prawną, zatem przypadek Czytelnika oznacza, że musiał dopuścić się naruszenia przepisów. Sytuacja jest o tyle złożona, że w różnych miejscowościach mogą obowiązywać nieco odmienne regulacje. W myśl przepisów, kto na terenach przeznaczonych do użytku publicznego niszczy lub uszkadza roślinność lub też dopuszcza do niszczenia roślinności przez zwierzęta znajdujące się pod jego nadzorem albo na terenach przeznaczonych do użytku publicznego depcze trawnik lub zieleniec w miejscach innych niż wyznaczone dla celów rekreacji przez właściwego zarządcę terenu, popełnia wykroczenie. Grozi za nie kara grzywny do 1 tys. zł albo kara nagany. Stanowi o tym art. 144 § 1 Kodeksu wykroczeń (Dz. U. z 2015 r. poz. 1094 ze zm.).
Jeśli zatem zarządca terenu (np. miasto) nada określonemu terenowi status miejsca rekreacji, wówczas będzie można na takim obszarze wypocząć, rozłożyć koc, leżeć na trawie itd. Nie oznacza to, że na terenie przeznaczonym do rekreacji można zachowywać się w sposób dowolny (np. grillować czy grać w piłkę). Zawsze trzeba będzie stosować się do ograniczeń przewidzianych w regulaminie bądź w innych przepisach.
Wynika zatem, że Czytelnik wypoczywał na terenie, który nie był dopuszczony w tej miejscowości do rekreacji - skoro wszedł na trawę, to wypełnił znamiona czynu zabronionego (deptanie trawnika).
|